hej

aaa4

W nieprawdziwej krainie znow trwalo mordowanie, znow plynela nieprawdziwa krew nieprawdziwych ludzi, ktorzy wydawali z siebie nieprawdziwe krzyki i skowyty, gdy nieprawdziwe ostrza rozpruwaly ich nieprawdziwe brzuchy.Rylan nie byl w stanie zablokowac ciosu, jakim wysoki mezczyzna w pludrach powalil go na ziemie.

Zaraz zamachnal sie dlugim ostrzem, zamierzajac przyszpilic swoja ofiare, ale wtedy ta dziwna biernosc, ktora zagniezdzila sie w Rylanie, kiedy odebral telegram o zaginieciu Jacka, nagle prysla. Wyciagnal reke, zeby odepchnac ostrze i przynajmniej czesciowo mu sie udalo. Poczul nagle pieczenie i goraco, ktore przeszlo w palace zimno, ale cios nie siegnal jego brzucha. Nim przeciwnik zdolal znow wymierzyc, ktos uderzyl go z tylu kolba enfielda, z szerokiego zamachu, ktorego nie dalo sie w okopie wziac bez sporej praktyki. Glosny trzask byl oczywistym dowodem, ze nie tylko kolba karabinu pekla jak szczapa.

Wtedy Rylana dobiegl jeszcze jakis dzwiek, slaby i ledwo slyszalny we wszechobecnym loskocie. Wysoki, piskliwy krzyk dziewczynki.

Una. Coreczka.

Nie pomylil sie, z cala pewnoscia nie. Tyle razy pocieszal ja i Jacka - i Jocelyn, kiedy jeszcze zyla - opatrywal zranione kolana i skaleczone palce, poil chlodna woda w goraczce i przygotowywal butelke z goraca woda, zeby zlagodzic bol brzucha, ze potrafil rozpoznac jek glos dziecka chocby i wsrod setek innych. A to nie bylo miejsce dla malej, ukladnej Uny, najmniej blyskotliwej sposrod rodzenstwa i najmniej chyba kochanej, lecz przez to najbardziej podatnej na to, co sie tutaj dzialo. Jack zapewne probowalby walczyc, przynajmniej na poczatku, zanim lepkie, cuchnace bloto przeniknie go na wylot. Ale Una nie. Una po prostu by sie poddala. Nie miala w sobie tego ognia, ktory ozywial jej starsza siostre i brata, i kiedy nie umiala czemus stawic czola, po prostu odchodzila.

Byc moze to nasza wina, pomyslal wtedy, na dnie okopu w zagub